Pierwsze dni z Julką to nic tylko czysta nauka na temat dziecka. Można przeczytać tysiące książek, ale w praktyce to jest zupełnie inna ba...

first days

By | 16:54 Leave a Comment
Pierwsze dni z Julką to nic tylko czysta nauka na temat dziecka. Można przeczytać tysiące książek, ale w praktyce to jest zupełnie inna bajka. 

Już teraz wiem co to znaczy nieprzespana noc. Pomimo, że śpię trzy, cztery godziny na dobę jest cudownie. Póki co mam tyle energii, że szok. 
Nasza Julka (odpukać) jest bardzo grzecznym dzieckiem. Jedynie podczas karmienia jest bardzo nerwowa, ponieważ nie radzi sobie sama z odciąganiem pokarmu. W zasadzie doprowadziło nas do tego, że musieliśmy kupić laktator i sama odciągam jej pokarm. Gdyby nie laktator to ja bym dostała zapalenia piersi, a mała by krzyczała wniebogłosy. 
Już pierwsza noc była straszna. Mała tak krzyczała w szpitalu, że pielęgniarka przyleciała w 5min do nas do pokoju. Od razu wiedziała, które to dziecko. W domu było to samo. Pół nocy płakała, ja wyciskałam siłą mleko kropelka po kropelce. Obie byłyśmy tak padnięte po tym wszystkim, a i tak skończyło się na butli z sztucznym mlekiem, bo nie mogła się najeść tym co odciągnełam. Szczerze powiem trochę to przykre, że mam mnóstwo pokarm, a mała nie chce sama go pobierać, ale próbowaliśmy już wszystkiego: nakładki plastikowe, różne pozycje do karmienia, gorące kąpiele, masaże i nic. Także laktator i butelka to nasze wybawienie.. dosłownie. 

Po wyjściu ze szpitala ja też już bardzo dobrze się czuję. Cała opuchlizna ze mnie zeszła. Na twarzy w końcu wyglądam jak ja. Nawet ostatnio się do Patryka śmiałam i mówię "Patrz jaka ładna już jestem". Prawie w samozachwyt wpadłam, ale po tych kilku tygodniach wyglądania jak Shrek w połączeniu z trollem to naprawdę mega miła niespodzianka od Matki Natury. W ciąży w zasadzie przytyłam 20kg, już 10 kg ze mnie zeszło, także czuję się dużo lżejsza. Mam nadzieję, że te ostatnie kilogramy również szybko wypadną ze mnie. 
Normalnie też mogę chodzić co jest najważniejsze. Czasami coś mnie zaboli, ale nie mam czasu na marudzenie. Czas tak szybko nam leci. Rano wstajemy, trzeba nakarmić małą, przebrać, posprzątać, zrobić obiad, znowu nakarmić, utulić do snu, znowu przebrać, zjeść coś samemu, wyjść po zakupy, zanim się obejrzę jest już wieczór a to oznacza kolejne karmienie, przebieranie, kąpanie i spanie, karmienie, przebieranie i tak cały czas. Jeszcze ostatnie dwa dni to było latanie po sklepach w poszukiwaniu ciuszków dla niej, bo jest tak malutka, że wszystko za duże i trzeba podwijać na pięć razy. 

Po pięciu dniach mogę szczerze powiedzieć, że macierzyństwo jest cudowne. Wiem, że to wcześnie, ale kurczę nawet po 3h spania pobudka do tak cudownego dziecka jest jak nagroda. Ten moment kiedy przeciera oczka z rana i delikatnie się uśmiechnie jest wart każdej nieprzespanej nocy.. Nawet jak zacznie płakać  (bo spóźniam się całe 2min z podaniem butli) i nagle otwiera buzię, chwyta butlę i taka szczęśliwa patrzy na mnie.. to jest niesamowite. Taka mała kruszynka, która całkowicie przestawiła nasz świat. 
Codziennie też uczy się czegoś nowego. Dzisiaj nauczyła sama się ściągać sobie rękawiczki z łapek. Dzisiaj też odpadł pępuszek, który mama zachowała na pamiątkę. Każdy dzień to nowe wyzwanie, nowa niespodzianka i niekończąca się miłość do niej. 

Nowszy post Starszy post Strona główna

0 komentarze :