Jakiś czas temu z dziewczynami z klasy postanowiłyśmy, że zrobimy wspólną kolację świąteczną. Każda z nas miała przynieść coś innego, charak...

"Wigilia klasowa"

By | 18:26 Leave a Comment
Jakiś czas temu z dziewczynami z klasy postanowiłyśmy, że zrobimy wspólną kolację świąteczną. Każda z nas miała przynieść coś innego, charakterystycznego dla kraju z którego pochodzi. Niestety nie wszystkim udało się dotrzeć, ale dałyśmy radę. Jako, że polską kuchnię znają prawie wszyscy to postanowiłam, że zrobię pierogi ruskie oraz krokiety z pieczarkami i cebulką. Chciałam jeszcze zrobić barszcz czerwony, ale już się nie wyrobiłam. 
Zaproponowałam dziewczynom żebyśmy spotkały się u mnie, bo mamy dużo miejsca w domu, poza tym Julka ma tu zabawki, a ja nie lubię chodzić w gości z tysiącem jej rzeczy. 



Wszystko zaczęło się fajnie, sympatycznie. Każda coś przyniosła: Dobi pochodzi z Bułgarii także przygotowała bułgarski chlebek "słonecznik", który je się z masłem i pikantną przyprawą. Julie- Dunka, przyniosła duński chleb, śledzie i pastę carry. Klara z Szwecji podała łososia wędzonego z specjalnym sosem. A Linda z Słowacji przyniosła sałatkę warzywną. Akurat co jak co, ale kuchnia polska nie odbiega od słowackiej i praktycznie ich Wigilia wygląda jak w Polsce. Do tego dziewczyny miły grzane wino, także klimacik był. 

Nie minęła nawet godzina jak Jula obudziło się, że nie poświęcam jej tyle uwagi ile by chciała. I się zaczęło. Ciąganie za sukienkę, płacze, wymuszanie, rzucanie zabawkami. Byłam w szoku, bo ona nigdy się tak nie zachowuje przy gościach. Zawsze jest grzeczna, bawi się sama czy też ogląda bajki. A tutaj wyszła druga strona Julki. 
Szczerze powiem, że mała tak mnie odciągała od tego stołu, że nawet nie wiem o czym dziewczyny gadały. Naprawdę. Wiadomo, że dla nich to było "cute" bo ona kocha mamę i chce z mamą się bawić, ale dla mnie to było męczące. Ja uwielbiam mieć gości i ich gościć a tutaj związane ręce. Tylko Julka się liczyła. 

Po godzinie układania puzzli i dosłownie podsłuchiwania o czym gadają moje koleżanki zaproponowały, żebyśmy zagrały w duńską grę. Dwa dni temu uzgodniłyśmy, że każda z nas kupuje dwa małe prezenty do 12zł. Uwierzcie, że było ciężko, ale na H&M zawsze można liczyć ;) Gra polega na tym, że wszystkie prezenty kładziemy na środku stołu i rzucamy kostką. Ten kto, ma 6 oczek wybiera jeden prezent. I tak do momentu, aż nie będzie prezentów na stole. Później przez 5-15 minut można te prezenty od siebie podkradać. Jeżeli ja mam 5 prezentów a ktoś nie ma nic, ale ma 6 oczek na kostce to może mi ukraść jeden. Koniec końców zostałam z prezentem, który ja kupiłam. Także dodatkowa para kolczyków w toaletce. Yeah! Oczywiście podczas tej gry Jula musiała rzucać kostką i wybierać prezenty, bo przecież to nie dla mnie zabawa. 

Nie wiem w sumie czy ten wieczór zaliczyć do udanych czy nie. Wiem tylko, że więcej nie wylecę z pomysłem organizowania czegokolwiek u mnie w domu, bo jednak potrzebuję wyjścia z domu, do ludzi.
Nowszy post Starszy post Strona główna

0 komentarze :