Czy wy też tak macie, że w wolnej chwili wracacie do wspomnień sprzed kilku lat, miesięcy? Ja ostatnio na nowo przejrzałam wszystkie zdję...

Wspomnień czar

By | 13:28 Leave a Comment


Czy wy też tak macie, że w wolnej chwili wracacie do wspomnień sprzed kilku lat, miesięcy? Ja ostatnio na nowo przejrzałam wszystkie zdjęcia Julki od dnia narodzin do teraz. To jest fascynujące jak dzieci szybko rosną i jak się zmieniają!






Pamiętam ten moment jak po 7 h położyli mi ją na rękach. Jak ona była malutka i słodziutka. Nie mogłam wtedy uwierzyć, że ona już jest na tym świecie, że jest moja. Do dzisiaj nie mogę.. Każdy dzień był nowym wyzwaniem. Zaczęły się nasze wszystkie, pierwsze, wspólne razy. Pierwsza kąpiel, kolka, pierwsze (nie)świadome uśmiechy, pierwsze nieprzespane noce. Mimo, że ledwo na oczy patrzyłam to było warto. Życie nabrało tyle sensu. Niesamowite. Od czwartego miesiąca Jula nie chciała jeździć w gondolce, nie chciała chodzić w nosidełku, tylko na rękach. To było straszne. Każdy spacer to był naprawdę wysiłek.
W piątym miesiącu zaczęłam rozszerzać jej dietę. Ile stresu mnie to kosztowało, przecież pierwsze posiłki dla niemowlaka to nie lada wyzwanie. Przez te kolki i nan alergię bałam się cokolwiek jej podać, żeby tylko nie wrócić do tych przykrych momentów. Zaryzykowałam i udało się. Fakt, faktem jedzenie było wszędzie, a ona ciągle się śmiała.


Kolejne miesiące upływały nam w zdrowiu. Mała nie chorowała, dobrze się rozwijała. Do października byliśmy w Kołobrzegu. Jula zaczęła raczkować, wszędzie się wspinać, mówić “mama”, “tata”, “baba”. Pamiętam jak chciałam zatrzymać czas, żeby ona na zawsze była już taka malutka. Po powrocie do Herning dużo się zmieniło. Ja musiałam wrócić do szkoły, Jula zostawała z moją koleżanką, bo Patryk jeszcze był w Polsce. Strasznie się stresowałam tym, że nie widzi mnie cały dzień, że jest z kimś kogo wcześniej nie znała, z kimś obcym dla niej. Na szczęście szybko polubiła Justynę. Ja fakt, faktem skracałam sobie zajęcia, także było win win.


Dzień za dniem leciał aż tu nagle Jula ma roczek. Impreza w stylu Minnie Mouse, bo matka oszalała na punkcie własnej księżniczki i postanowiła wtedy, że to dziecko będzie miało wszystko. Od lutego mała poszła do żłobka. Kolejny stres dla mnie. Jak nie miałam szkoły to mała chodziła na 4-5h, aby się pobawić z dziećmi, pospać i zaraz wrócić do domu. Pierwszy tydzień był tragiczny. Ona płakała za jednymi drzwiami, ja za drugimi. Ale dałyśmy radę, jak zawsze przetrwałyśmy to co było najgorsze.


Zaczęło się chodzenie. Oczy trzeba było mieć wszędzie. Wtedy czas zapierdzielał - dosłownie.
Pamiętam jak któregoś dnia odbierałam ją z przedszkola i zobaczyłam jak sama je łyżką. Wtedy się przeraziłam, że ona tak szybko staje się samodzielna. Wtedy uzmysłowiłam sobie, że kiedyś nadejdzie ten dzień, że nie będzie mnie potrzebowała, że będzie dorosła. Ile rodzic ma zawsze obaw? Nieprawdopodobne.


Teraz Jula ma dwa i pół roku i jest na etapie “mama, sama”. Codziennie zaskakuje nas swoimi tekstami. Ostatnio Patryk chciał gryza jej kanapki a ona spojrzała na niego oburzonym wzrokiem i powiedziała “Tata idź do kuchni, zrób se”. Zatkało nas.

Jest tyle niesamowitych momentów w naszym życiu. Wszystko przeszliśmy, przeżyliśmy i każdego dnia jesteśmy silniejsi, mimo, że życie znowu nas kopnęło w tyłki, pożądnie. Damy radę.
Nowszy post Starszy post Strona główna

0 komentarze :