Kolejny weekend w pracy za mną. Szczerze powiem, że mimo iż jestem mega padnięta jestem zadowolona. W ten weekend w Messecenter były pokaz...

work

By | 16:22 1 comment
Kolejny weekend w pracy za mną. Szczerze powiem, że mimo iż jestem mega padnięta jestem zadowolona.

W ten weekend w Messecenter były pokazy jazdy na koniach. Ludzi było mniej niż ostatnio. Razem z Marysią pracowałyśmy w restauracji i sprzątałyśmy stoły, a potem kelnerowałyśmy.

Pierwszego dnia (piątek) było bardzo mało ludzi i prawie nic do roboty. W sumie z 9h może 4h przepracowałyśmy. Nasza restauracja była otwarta od 12 do 15:30 (bufet) a potem od 18 do 19:30 (obiadokolacja). Jedzenie było przepyszne. Łososie, tarty, śledzie, pasztety, roladki to tylko nieliczne smakołyki. Najlepszej jest to, że w przerwie mogłyśmy zjeść wszystko co chciałyśmy. Byłam pewna, że po tym weekendzie będę mniej ważyła zwłaszcza, że przez całe 2 dni nie piłam pepsi, a wiecie jak u mnie z tym uzależnieniem. Jednak moja zachłanność na takie wykwintne przystawki była silniejsza ode mnie. Już nawet nie powiem ile ciast się najadłam. Masakra, ledwo później się ruszałam.

Praca, pracą, ale najważniejsza dla mnie w pracy jest relacja między ludźmi. W dużym stopniu zależy od tego Twój humor. Ja miałam szczęście i  znowu trafiłam na super team. Najlepsze jest to, że średnia mojej załogi było 50-60 lat. Mega równe babeczki, a jakie sympatyczne. Mimo, że tylko jedna z nich tylko mówiła po angielsku było super. Zresztą dogadywałyśmy się na migi. Marysia trochę zna duński, więc było jej łatwiej. Ja próbowałam dogadać się z jedną hiszpanką, ale niestety bardzo dużo już zapomniałam z hiszpańskiego..

Drugiego dnia było więcej ludzi i praktycznie cały czas w biegu, najgorsza było w porze obiadowej.
Praca sama w sobie super. Wczoraj już wieczorem nogi i plecy mnie bolały, bo bardzo dużo ciężkich rzeczy nosiłyśmy. A to talerze zanieść brudne do kuchni, a to śmieci zanieść. Trochę tego było.

W ogóle najlepszy jest fakt, że wczoraj do Messecenter przyjechała księżniczka z Norwegii. Nie widziałam jej, ale podobno bardzo sympatyczna i nie była aż tak wymagająca. Miała swoją restaurację i nawet toaletę, na której było napisane `Toaleta prywatna księżniczki M.L.Norwegii`.
W zasadzie nie było jakiegoś wielkiego zamieszania dookoła tego faktu. Gdyby jedna z kelnerek mi nie powiedziała to bym nawet nie wiedziała o tym. Myślę, że u nas bardziej przejmujemy się jak jakaś znana osoba przyjeżdża do miasta czy do kraju.


W ten weekend zaliczyłam kolejny punkt na mojej liście życiowych doświadczeń. Bardzo jestem zadowolona po tej pracy. Myślę, że co drugi weekend w pracy byłby super rozwiązaniem dla mnie. Może następnym razem wolałabym nie pracować w restauracji, ale nie dlatego, że to jest brudna praca tylko z tego względu, że sercem mi pęka jak widzę ile ludzie jedzenia wyrzucają. Niektórzy brali po dwa talerze, z czego jeden leciał do śmieci -.- A przecież bufet ma to do siebie, że zawsze można dobrać coś.

Jedna z tych babeczek mówiła, że kiedyś był taki zwyczaj, że wszystko co zostawało szło w wielkie pudła i było wywożone dla zwierząt na farmy. Jednak teraz jest nowe zarządzenie i jedzenie musi iść do śmieci. Nawet bezdomni nie mogą brać jedzenia, które zostaje. Dla mnie to jest chore, ale tutaj Duńczycy bardzo przestrzegają przepisów.

Nowszy post Starszy post Strona główna

1 komentarz :

  1. Z Tobą praca musi być przyjemna ;) Ciagle się smiejesz zapewne ;)

    OdpowiedzUsuń