Wylot miałyśmy z Billund (ok. 40 min od Herning). Lot do Mediolanu trwał  1h i 45 min. Po 30 minutach dostałyśmy głupawki i zaczęłyśmy robić...

Milano

By | 20:41 1 comment
Wylot miałyśmy z Billund (ok. 40 min od Herning). Lot do Mediolanu trwał  1h i 45 min. Po 30 minutach dostałyśmy głupawki i zaczęłyśmy robić sobie samostrzałki. Jeszcze Bartek miał taką aplikację, gdzie trzeba było dopasować fryzurę do buzi także fun był ;) Niektóre zdjęcia są tak kompromitujące, że szok.



Jednak byłyśmy tak świetne, że siadłyśmy na miejscach bez okna. Także oglądanie widoków było lekko utrudnione, ale od czego ma się sąsiadów. Najpiękniejsze były Alpy, zwłaszcza, że wydawało nam się jakby były tuż pod nami. Te śnieżne szczyty.. cudo.!


Wylądowałyśmy na lotnisku Bergamo. 
Pierwsze moje wrażenie było bardzo negatywne. Poczułam się jak w Egipcie.. Strasznie było brudno i wszędzie śmierdziało moczem. Byłam pewna, że jak wysiądę to zobaczę przystojnych Włochów etc. A tam.? Grupka 7 mężczyzn (wyglądali jak muzułmanie) z bukietami w rękach, nucących coś we własnym języku (nie brzmiało to jak włoski). Jednak cierpliwie czekałam na dalszy rozwój sytuacji. 

Znalazłyśmy budkę z biletami. Aby dotrzeć do dworca głównego trzeba zapłacić 5 euro. Jadąc autobusem 30 min utwierdzałam się w przekonaniu, że to nie jest ten Mediolan, który sobie wyobrażałam. Przynajmniej te obrzeża wyglądały strasznie. Dzieci latające po brudnych ulicach, blok na bloku, balkony, które wyglądały jak schowki na których można wszystko postawić.. Jednak im dalej w głąb tym widoki troszkę lepsze. W końcu dojechałyśmy do dworca głównego. Tam nadal ulice brudne, ale już nie było tych brzydkich bloków, tylko piękne włoskie kamienice. 

Z dworca głównego odebrała nas Marta, Magdy kuzynka. Od razu pojechałyśmy autobusem zostawić bagaże w jej mieszkaniu. W ogóle w Mediolanie bardzo mało osób kasuje bilety w autobusie czy tramwaju. Większość raczej jeździ z biletem, ale nie skasowanym. Dopiero jak wchodzą panowie, którzy sprawdzają te bileciki to robi się kolejka na skasowanie ich. Niektórzy niestety mają pecha i muszą płacić za swoje błędy jak my, ale o tym już później. 
Od Marty z mieszkania do centrum jest około 20 min metrem. Także jak widać szybko. 

Pierwsze miejsce i najważniejsze w Mediolanie to plac Piazza Del Duomo, na którym mieści się Galeria Wiktora Emmanuela i Katedra Mediolańska.
 Galeria budowana była w 1865-1877 przez Giuseppe Mengoniego. Jest to przepiękny zabytek zbudowany na planie krzyża. Wejście swoim kształtem przypomina łuk triumfalny, a całość galerii przykrywa ogromna, przeszklona kopuła. W środku można znaleźć butiki takich marek marek jak: Prada czy Louis Vuitton, a także zjeść w ekskluzywnych restauracjach. W centralnej części znajduje się mozaika z obrazem byka. Tradycja mówi, że jeśli ktoś umieści prawą piętę na genitaliach byka i obróci się trzy razy, to przyniesie mu to szczęście.







Katedra Narodzin św. Marii w Mediolanie budowana była prawie 600lat. Najbardziej zdumiewające jest to, że mieszkańcy miasta nie tylko finansowali inwestycję, ale osobiście przy niej pracowali. Nawet adwokaci, sędziowie i lekarze bezpłatnie uczestniczyli w kopaniu fundamentów i w transporcie materiałów. Mimo to budowa ciągnęła się niemiłosiernie. Oficjalnie zakończono ją co prawda na początku XIX w., ale ostatnie prace prowadzono jeszcze w latach 60. XX wieku. Jednak widok zapiera dech w piersiach. Jest przepiękna.!
 Niestety Mediolan jest bardzo zadłużonym miastem i nie ma pieniędzy na renowację zabytków.   Tym sposobem wiele zabytków obwieszonych jest reklamami. Po lewej stronie katedry można zobaczyć wielką reklamę trampek Converse czy Samsunga. 






Teatro alla Scala- najsłynniejsza scena operowa na świecie. W 2004 roku po renowacji  tego obiektu odbyła się gala, w której udział brało 2 tys osób. Jednak najlepsze jest to, że bilet kosztował 2tys euro. 


Palazzo Marino dawny ratusz w Mediolanie.


Piazza San Fedele.



Najpopularniejsze, najbardziej ekskluzywne i najpiękniejsze centrum handlowe we Włoszech.  Pierwsze la Rinascente zostało założone w 1887 roku w Rzymie. Zdecydowanie było to najbardziej oszałamiające miejsce w jakim byłam.. W Mediolanie to centrum handlowe ma 7 pięter na których można znaleźć najróżniejsze produkty. Zobaczycie jakie to jest olbrzymie i oszałamiające. My wyszłyśmy prawie po 3h. Niektóre zdjęcia nie są niewyraźne, ponieważ nie można używać aparatu tam, ale ja nie mogłam się powstrzymać, żeby podzielić się tym co widziałam. Zresztą żadne zdjęcie nie odda uroku danego miejsca. 

Na poziomie -1 można znaleźć wiele dodatków do domu (np. kubki w kolorach Pantone), meble w różnych stylach, księgarnię i kącik z elektroniką. 




Pierwsze piętro to raj dla kobiet, które kochają kosmetyki i perfumy najsłynniejszych i najdroższych światowych firm. Powiem szczerze, że bardzo to kusi. Chociaż podejść, powąchać, wypróbować na sobie. Ach, niestety miło jest do momentu aż spojrzy się na cenę.. Wtedy cała zabawa ma swój koniec. Ale to dopiero pierwsze piętro..


Pół piętro słynie z torebek. Największe cuda mieszkają właśnie tam. Niestety my ominęłyśmy ten dział, bo byśmy nie wyszły.

Drugie piętro to ubrania dla panów. Tutaj jak widać nie zatrzymałyśmy się ;p 

Na trzecim piętrze był mój, mój raj.! Buty.! Zazdroszczę każdej kobiecie, która zrobiła tam zakupy, zwłaszcza jeżeli kupiła szpilki. Mam totalnego bzika na ich punkcie. Dlaczego.? Bo w ciuchach nie zawsze wygląda się super, nie zawsze pasują. A szpilki nie dość, że dodają mi parę centymetrów to jeszcze wydłużają nogi i zmniejszają pupę ;p Niestety są też szkodliwe dla kręgosłupa, ale póki co ten fakt mnie nie przeraża. Są po prostu boskie.! 
Taaak wyglądałyśmy jak tu weszłyśmy ;p Wszystkie najlepsze marki w jednym miejscu. Jest ogromna różnica między zwykłymi butami a butami od projektanta. Czy są to buty warte swoich cen.? Zależy. Kilka było mega drogich np.Giuseppe Zanotti 10tys za parę, ale były też szpilki od Lanvin, które kosztowały 200zł i były urocze. 




Czwarte piąte piętro to raj dla fashionistek.! Takie cuda można tam było tam znaleźć ;o Od zwykłych ubrań po przepiękne komplety bielizny. Nawet ubranka dla dzieci, które były przesłodkie.! Po prostu aż bolało, że ceny takie wysokie ;p Niestety ceny w zwykłych sklepach też cały czas idą w góry, więc różnice między niektórymi ubraniami od projektantów nie różniły się za bardzo od tych z Mango czy ZARY. Ja znalazłam koszulę od Stelli McCartney  która kosztowała 200zł. Nie kupiłam jej oczywiście, bo dla mnie to strata kasy, ale chodzi o fakt, że nie była aż tak droga. Chyba nie potrafię powiedzieć czyja kolekcja podobała mi się najbardziej. Mogę Wam powiedzieć, że Magda (jak na projektantkę przystało) latała z telefonem i robiła notatki na temat tego co wpadło jej w oczy. Ona to dopiero wynalazła perełki. Ja w pewnym momencie się poddałam. Nie dość, że tego było tak dużo to jeszcze była sobota więc turystów mnóstwo. Najwięcej było Azjatów. Nie wiem czy dla nich tam jest tak tanio czy jak, ale kobiety wpadały w szał zakupów. Jedna kobietka miała tyle toreb, że ledwo z nimi stała. 
W takich miejscach dużym plusem jest to, że ludzie tam pracujący nie patrzą się na Ciebie krzywo jak wchodzisz normalnie ubrana. Po wielu osobach nie było widać, że mają ciuchy od projektantów, które kosztują mnóstwo kasy.. Jednak po większości kobiet można było zobaczyć nie tylko zamiłowanie do zakupów ale również wielką miłość do botoksu czy operacji plastycznych. Były tak napompowane, albo zrobione, że Siwiec to wygląda naturalnie przy nich ;p Naprawdę. Ale skoro je stać na takie ubrania  to stać je także na różnego rodzaju zabiegi. Przykre, ale prawdziwe.











Na szóstym piętrze można było znaleźć kolorowe ozdoby świąteczne.! Tam zdecydowanie było widać szaleństwo zakupów przedświątecznych.! ;D I powiem Wam, że ceny w przeciwieństwie do poprzednich działów były normalne. Niestety ja mając tylko bagaż podręczny nie mogłam sobie pozwolić na takie zakupy. Ale popatrzeć aż miło. Moja mama na pewno by stąd nie wyszła za szybko ;p 
Najbardziej zachwycały mnie kolorowe choinki z bombek. Cuda.! Zresztą ja się jarałam tam nawet spinkami do włosów z aniołkami ;p







Ostatnie piętro i dach to raj dla smakoszy.! Drogie restauracje, wykwintne dania, magiczne desery to jest to co łasuchy kochają najbardziej. Niestety ceny tutaj również z kosmosu.! Widok z dachu jest piękny. Katedra cała oświecona robiła mega wrażenie. 





Jak już wyszłyśmy z tego cudownego miejsca dopadła nas chęć skosztowania włoskiej pizzy, więc Marta zaprowadziła nas nad kanał. Kanał znajduje się ok. 20min od głównego placu Duamo. Można podjechać tramwajem numer 3 (nawet zapamiętałam), ale nie było aż tak zimno więc się przeszłyśmy. 
Mediolan  swoje życie zaczyna od godziny 19. Większość sklepów otwarta jest od 15 do 22, a restauracje od 19 do późnych godzin nocnych. 
Naszą pizzę skosztowałyśmy w restauracji Solopizza. Bardzo przytulne miejsce, jednak szefowa jest bardzo niemiła i raczej nie zwraca uwagi na ludzi ;p Kelnerzy biedni przepraszają klientów za nią.
 Jeżeli chodzi o pizzę to muszę Wam powiedzieć, że w życiu nie jadłam lepszej.!  Pychotka.! We Włoszech pizzę jada się z oliwą z oliwek co było dla mnie wielkim zdziwieniem. Na pewno Włosi dziwią się jak przyjeżdżają np. do Polski a tam pizza z sosami, ogromną ilością sera żółtego i tłuszczu. Włoska pizza to włoska pizza. Tego smaku będzie mi dłuuugo brakowało.! ;( 
W tym samym dniu poznalyśmy Zoe koleżankę Marty, która jest z Nowej Zelandii na praktykach we włoskiej kancelarii prawnej. Bardzo sympatyczna dziewczyna. I ma mega akcent, niestety czasami jej nie rozumiałam ;p



A na dobranoc takie piękne witraże w katedrze ;)




Sobotnią noc miałyśmy spędzić w jakimś mediolańskim klubie, ale poszłyśmy spać o 22:30. Także jak widać podróż i zwiedzanie totalnie nas wykończyły. Ale dzień był cudowny, więc nie ma czego żałować.! 

Nowszy post Starszy post Strona główna

1 komentarz :